sobota, 29 sierpnia 2015

Z diamentem w tle

Ponad rok temu powstał set klejnotów Luthien w ulubionych odcieniach zmrożonego błękitu i oszronionego srebra. Szybko znalazł swoich właścicieli a ja za nim zatęskniłam. Mając to w pamięci kilka miesięcy kompletowałam materiały. Trudne do zdobycia akurat granatowo-niebieskie malowane pirytem lapis lazuli i labradoryty z zimnobłękitną iryzacją. Przekopałam sporo aukcji i kilka razy przyszło akurat nie to co chciałam. Dzisiejszy set jest siostrą poprzedniego, może trochę bardziej dojrzałą, ze względu na kolejny rok trenowania warsztatu.
Bransoletę zamontowałam na bazie. Sposób ten jest praktyczny dla odbiorców, bazę można dowolnie dokształtować do nadgarstka.






Wisior z sukienkami zawieszony na łańcuszku ze stali chirurgicznej, karabińczyk można zapiąć w dowolnym miejscu. Labradoryt jest przepiękny, zimnobłękitny, Ciężko jego urodę oddać na zdjęciu.






Ostatnią pracą z setu jest skrzydełkowy naszyjnik, którego kształt jest inspirowany pracami Tipiki i Margity. W formie drobny, ale bardzo błyszczący, do założenia na mały dekolt. Labradoryt o złoto-niebieskiej iryzacji, ciepłej i kojącej.





środa, 26 sierpnia 2015

Nella neve

Kolekcja w mrożonej srebrem kolorystyce. Minimalistycznie ozdobna, ale jednocześnie bardzo elegancka. Egzemplarze praktycznie nie do powtórzenia ze względu na unikatowe minerały. Jaspis, lapis lazuli malowany lekko pirytem i druzy agatu. Jestem z niej wyjątkowo dumna :)

 Rose nella neve


 Ivy nella neve


 Nots nella neve


poniedziałek, 24 sierpnia 2015

Nieosobiste

Prowadzę bloga od ponad czterech lat. Nie ma tu treści mydlano-powidlanej, informacji osobistych, przekonań politycznych czy wyznania. Nie lubię mówić o sobie. Skracam teksty maksymalnie, tak, by najważniejszy z wpisu był odbiór pracy. Tworzenie stało się codziennym elementem dnia. Jakowymś przymusem, rutyną, jak picie kawy. Chociaż kilkukrotnie w życiu kawę odstawiałam...
Nie mam osobowości, którą mogę podzielić, żyć w różnych wymiarach wielotorowo. Nie posiadam więc czegoś takiego jak avatar, wirtualnego odwzorowania siebie.  Tam gdzie jestem, jestem realnie, w każdy możliwy dla siebie sposób.
Przygoda z haftem zaczęła się od marzeń o pięknie. Marzyłam o przedmiotach, które wykonam. Szkoliłam warsztat z miesiąca na miesiąc, bardzo wytrwale. Poświęciłam tej pasji tysiące godzin. Absolutnie tego nie żałuję. Doszłam jednak do punktu, w którym potrzebuję więcej. Zastanawiam się co to dla mnie znaczy. Wiem jednak, że potrzebuję zmiany, przynajmniej szóstki w skali Beauforta. Chciałabym, aby moje marzenia się realizowały. Taki mam cel. Dzisiaj jednak szukam planu i weryfikuję.
Od rana buduję kryształowe schody.

....and she's buying a stairway to heaven....

.....Dear lady, can you hear the wind blow, and did you know 

Your stairway lies on the whispering wind. ......




i dzisiaj biżuterii nie będzie, a tak!

wtorek, 11 sierpnia 2015

Sutaszowe piórka

Często zapominam jaką frajdę sprawia haftowanie sutaszem.  Przeskakuję zazwyczaj na innego, koralikowego konika i się w nim zapamiętuję. Był czas, kiedy nie mogłam się zdecydować na rodzaj haftu, teraz zdecydowanie stwierdzam, że to haft koralikowy jest moją ulubioną dziedziną.
Dziś jednak, dla pewnego odświeżenia umysłu powstały wisiorki sutaszowe utrzymane w letniej koncepcji, kolorystycznie nasycone i leciutkie jak piórko.