piątek, 27 listopada 2015

200 tysięcy mil podmorskiej żeglugi

Tak się złożyło czytelniku miły, że blogowi stuknęło niedawno 200 tysięcy wyświetleń. Rzecz to dla mnie ważka, ponieważ sufrowanie po bezkresnym morzu sieci jak zakładałam bloga było całkowitą nowością. Dziś mogę pochwalić się liczbą 300 postów, które zawierają sporo mojego czasu liczonego w pracach i wiele myśli zaszytych przy okazji w sutasz lub koraliki. Jest to też wiele osób, z którymi miałam styczność, które uczestniczyły w różnorakich szkoleniach w tej lub innej części Polski. Wiele osób, które poznałam, z niektórymi się zaprzyjaźniłam.
 Dziś wspominam z rozrzewnieniem wielki impuls na drodze koralikowej, który otrzymałam dzięki Ewie Walczak i Weraph.  Ewę męczyłam o pomoc w nauce pierwszych sznurów koralikowych. Do dziś mam przysłany przez nią kawalutek wyszydełkowanego sznura, " żeby mi było łatwiej zacząć".
Jako sentymentalny człowiek nadal przechowuję maila sprzed 4 lat od Wery z zaproszeniem na spotkanie  poznańskich Craftladies... Tak to się właśnie zaczęło.
Na dowód wytrwałości i uporu w codziennym budowania inspiracji dołączam printscreen statystyk Bloggera :)


Z tym 301 postem przyznam, że koraliki to miłość wieczna, niespełniona do końca, bo potrzebuje ciągłych zmian, hafty zastępują plecionki i odwrotnie. Czasami robię przerwy na sutasz. Dla oczu wytchnienia. :)
Potrzeba uzewnętrzniania się u osoby z gruntu skrytej istnieje, owszem, Wyraża się właśnie w ten sposób. Szyję, tkam, haftuję, myślę kolorem i formą. Mam nadzieję, że czasami odbiorcę pracy zaczaruję i przeniosę w miejsce, w którym lubię spędzać długie godziny.

niedziela, 15 listopada 2015

Kryształowe drobiny

Post o tym jak lubię kryształki Swarovski :) Pewnie znajdzie się sporo osób, które ich nie lubią, bo są seryjne i powtarzalne. Jednak dla mnie to spora zaleta. Można odtworzyć ulubione połączenia kolorystyczne. Wielu prac z rivoli nie publikuję, ponieważ są to powtórki, bądź też bliskosąsiedzkie kopie. Ostatnio dałam się jednak przekonać na sztyfciki ze stali chirurgicznej ze Skarbów Natury. Dodają pracom niezwykłej elegancji. Dlatego też właśnie one zasłużyły na publikację :)






środa, 11 listopada 2015

Srebrne Drzewo

Tkwiąc nadal w uniwersum Tolkiena i błękitno-srebrnej, oszronionej kolorystyce wyhaftowałam nowy wisior. Stado labradorytów rośnie, stonowane barwy też nie chcą mnie opuścić, na warsztacie rozłożone nowe... nic na to nie poradzę :)
W hafcie oprócz sporego labradorytu wykorzystałam lapis lazuli, taśmę cyrkoniową i hematyty.
Keleborn - Srebrne Drzewo, wyhodowany z nasion Telperiona, zasadzony w Tol Eressei - Samotnej Wyspie.







poniedziałek, 2 listopada 2015

Lunar eclipse

Odrobina księżycowego blasku w moim ulubionym wydaniu haftu koronkowego z labradorytem. Wisior całkiem przyjemnej wielkości, na regulowanym łańcuszku. Elementy metalowe ze stali chirurgicznej. Labradoryt ten o pięknej, złocistej iryzacji przebył do mnie bardzo długą drogę, a jego ostatnie dwa przystanki to Poznań i Woziwoda. Dziękuję Weronika za zjawiskowy prezent:)




Przy okazji powstała para drobnych kolczyków w korespondującej kolorystyce. Rivoli jak to rivoli bardzo błyskotliwe ;) Sroki i smoki niestety tak mają, gromadzą góry świecidełek.